.:Zonk's Day:.
Komentarze: 2
Nienawidze takich dni. Od samego rana nie moge dojść do ładu ze sobą. Niedość że wstałam o 5.30 żeby zdazyc do budy na 7.30 ale z moim szczesciem dotaszczylam sie dopiero na druga lekcje. Nie wiem jak ja to zrobiłam:D. Najpierw zwial mi tramwaj, tzn. zwial przez moją "spostrzegawczosc", dopiero jak juz odjechal jakies 10 metrów skaplam sie ze zapomnialam do niego wsiasc, ale to sie wytnie. Tak sie zastanawiam jak dojechalam do tej piekielnej budy, bo po drodze same zonki na mnie czychaly, ale mniejsza o to. Tak wogóle to ostatnio w budzie jadaczka mi sie nie zamyka, nawijam bezprzerwy o duperelach a w domu siedze cicho co odbija sie na tym ze nie umiem sklecic normalnej notki
Naszczescie wyjasnilo sie, dlaczego Misiaczek sie nie odzywa. Tak wiec jestem juz troche spokojna, podkreslam troche bo nadal sie denerwuje bo nie mam od Niego wiesci;/. Za 2,5 tygodnia przylatuje a ja nie wiem kiedy, o której i gdzie, tyle rzeczy jeszcze musze pozałatwiac tyle zrobic...tak wiec cierpliwie czekam aż mój Marcin sie odezwie:). Ide sie przespac, bo padam. Nastepna notka bedzie bardziej zyciowa...paps...
Dodaj komentarz