lut 24 2004

.:Zonk's Day:.


Komentarze: 2

Nienawidze takich dni. Od samego rana nie moge dojść do ładu ze sobą. Niedość że wstałam o 5.30 żeby zdazyc do budy na 7.30 ale z moim szczesciem dotaszczylam sie dopiero na druga lekcje. Nie wiem jak ja to zrobiłam:D. Najpierw zwial mi tramwaj, tzn. zwial przez moją "spostrzegawczosc", dopiero jak juz odjechal jakies 10 metrów skaplam sie ze zapomnialam do niego wsiasc, ale to sie wytnie. Tak sie zastanawiam jak dojechalam do tej piekielnej budy, bo po drodze same zonki na mnie czychaly, ale mniejsza o to. Tak wogóle to ostatnio w budzie jadaczka mi sie nie zamyka, nawijam bezprzerwy o duperelach a w domu siedze cicho co odbija sie na tym ze nie umiem sklecic normalnej notki

Naszczescie wyjasnilo sie, dlaczego Misiaczek sie nie odzywa. Tak wiec jestem juz troche spokojna, podkreslam troche bo nadal sie denerwuje bo nie mam od Niego wiesci;/. Za 2,5 tygodnia przylatuje a ja nie wiem kiedy, o której i gdzie, tyle rzeczy jeszcze musze pozałatwiac tyle zrobic...tak wiec cierpliwie czekam aż mój Marcin sie odezwie:). Ide sie przespac, bo padam. Nastepna notka bedzie bardziej zyciowa...paps...

 

rybeczka : :
27 lutego 2004, 13:23
no to masz pecha kolego...popracuj nad sobą...narka
26 lutego 2004, 21:56
tak sobie myślę, że skoro ciągle do mnie zaglądasz to wypadałoby napisać jakieś wyjaśnienie. ano po wakacjach tak jakoś nie rozmawialiśmy ze sobą za często, mi nie chciało się czytać twoich notek i w ogóle zmieniłem się trochę. dlatego stwierdziłem, że nie będę oszukiwał samego siebie i wywaliłem cię z moich linków i gg. już taki jestem :]

Dodaj komentarz