Ostatnie dwa dni miałam poprostu zawalone. W poniedziałek pojechałam do babci i dziadka. Tak mi zeszło ze wróciłam późno wieczorem. Nio ale wróciłam z fajną spódniczką tak więc zadowolona jestem:). Wczoraj to było przejajcarsko:D. Wyciągnełam kumpele do sklepu:). Sczerze powiem ze nie lubie robic zakupów ale z Anusią to kazde zakupy sa spoksik:). Od samego przystanku wygłupiałyśmy sie na maxa:D. Musiało to fajnie wyglądać bo faceci patrzyli sie na nas jak na nie wiem co:D. Jeden nawet przyglądał mi sie bardzo uważnie:D, hihi śmieszny miał wzrok (Kochanie nie bądz zazdrosny:*) kiedy tak sie na niego wgapiłam ze sie zaczerwienił:D. Po drodze pare razy bym sie wygrzmociła na śniegu a do tego wszystkiego jakas kobieta by mnie potrąciła, widocznie pomyliły jej sie pedałki, bo dodała gazu:D. W sklepie to juz robiłyśmy niezłe bydło:D. W "Orsay'u" spodobały mi sie takie śliczniutkie sweterki, ale normalnie przepiękne, zakochaam sie w nich!!!, kurde musze je mieć, heh a dlaczego jeszcze ich nie mam? Będe mieć, tylko jak zdobede troche więcej kasy, bo narazie to mam mały deficyt w portwelu:(, kurde jak tu zdobyć pare złotych...e tam, pomysle potem:). Na szczęście humorek poprawił mi sie jak wyczaiłam zajebiste jeansy, za którymi tak długo chodzilam. Z wrazenia kupiłam sobie dwie pary (nie mogłam sie zdecydowac:D). Z uśmieszkiem na buzkach stwierdzilysmy ze to spodenek przydaly by sie nowe...majtusie:). zaciekle grzebalysmy po pólce, tak ze ochroniarz az sie krzywo popatrzyl:D. Nio ale wygrzebalysmy i poszlysmy dalej. Kurcze do tego wszystkiego wziełysmy sobie koszyk do niesienia, który po chwili zrobil sie cholernie ciezki;/. Chcialam pójsc po koszyk do pchania, ale moja urocza friendka stwierdzila "no koszyk do pchania, puknij sie, ty bedziesz pchac a ktos cie bedzie posówal"<-- nie jaze o co jej chodzilo:D:P. Dobra skoro jak ma mnie ktos posówac koszykiem:D to grzecznie taszczyłam ten do niesienia;/. Żeby było mało po jakiejs godzinie odwalila nam palma, zaczelysmy sie smiac az taki fajny ochroniarz chcial do nas podejsc, pisze chcial bo ostatecznie uciekł, bo jednoczesnie (nie wiem jak to sie stało) krzykłysmy "uuuu mniammmm" hihihi biedny facet uciekł z rumieńcem na mordce:D. Prze laski z nas:D, Anusia pochłonela calą bagietke a ja nudzilam o lasagne. Do tego wszystkiego spotkalysmy znajoma z gimnazjum, heh jej "uroczy" usmiech powalil mnie tak ze upuscilam koszyk;] (wcale mnie łapki nie bolały:P). Kurde, nie wiem co mi tak odwalilo z ta lazanią, od paru dni mam jakies dziwne napady. Ale co tam, wypad do sklepu byl udany, kupilam sobie spodenki i majtusie i jestem hepi:). Tak sie tylko zastanawiam, dlaczego sami faceci sie na nas gapili:P:P. Ale milutko bylo. Chociaz odzylam po tej francowatej chorobie, pupcia odzyla:). W domku bylam po 21 albo nawet i pózniej. Posiedzialam troche i...pewna osoba póscila mi sygnal na komórke. Myslalam ze to ktos z mojej klaski, ale okazalo sie ze to...byla dziewczyna;] mojego Marcinka. Nie wspominalam o tym wczesniej, ale przez jakis czas "towarzyszyla" nam i troche namieszala w naszym zwiazku. To moze dziwne, wyrzadzila mi tyle krzywdy, próbowala nas sklócic, wybluzgala mnie...a ja co?? Nawet nie potrafie jej nienawidzic. To co robila to strasznie bolalo, boli do dzis, moze mniej ale boli, ale jak ja moge ją znienawidzic?. Nie potrafie...przeciez ona walczyla o swoja milosc...heh nie wiem ale jedno jest pewne cholernie mi jej zal, moze i chcialabym sie z nia pogodzic, ale jednak cos mnie powstrzymuje, jakas blokada wewnetrzna...co ja mam zrobić? pogodzic sie czy juz nigdy wiecej sie do niej nie odezwac...kurwa, jak sobie pomysle ze ona cierpi, przeze mnie to smutno mi...chyba zawsze bedzie mi towarzyszyc ta mysl...dlaczego ja mam takie miekkie serce, inna by ją znienawidzila, zbluzgala, zmieszla z blotem, a ja jestem taka ze nie potrafie, jej w szczególnosci...kazdego innego moge zbluzgac i to powaznie a ją...chyba ze mna jest cos nie tak, bo praktycznie jak by na to nie patrzec ona byla zagrozeniem, zasz zwiazek przez nia wisial na wlosku, a ja jej poprostu ot tak wybaczylam...dziwna jestem nie?? Ehh wprowadzilam mroczna atmosfere, ale dalej trzyma mnie humorek. Dobra koncze bo dzieciaczkowi zachcialo sie ogladac "Nemo" na kompie:). Paps:*.
P.S kurwa zaczelam znowu klnac, heh klniecie to mój jedyny chyba nałóg, no nie liczac piwka:D, musze sie odzwyczaic klniecia, bo normalnie co trzecie slowo to przeklenstwo...diabełek ze mnie wiem:D:D