Dzisiaj nasz wypad na zakupy zakończyła sie zakupem fajnej bluzeczki...i tyle bo nawet fajnych butów nie było. Najgorsze było to że tak sie namachałam że musiałam wziąść szybką kompiel. Wyskoczyłam szybko z wanny i biegiem do następnęgo sklepu. Czekając w wielkim słońcu na przyjazd autobusu musiałam dojżeć "go" pech chciał ze on też mnie widział...te same spodnie, stara koszulka, nadal tak samo piękne oczy jak zawsze, przygarbiony chód, choć wydawał sie troche zmieniony jakby nie ten sam. Jedno co moge powiedzieć to naprawde zależało mi na nim i nie wiem czy nadal nie zależy. Mam taką zamotke w głowie, nie wiem co myśleć..choć ta cała sprawa z nim to koniec jakoś nie moge zapomnieć. Wracając do sprawy z Grześkiem to mimo tego że jest dostępny na gg nie odpisuje mi, może chłopak sie przestraszył jak powiedziałam że jego głos brzmi jak starszego faceta, może moje podejżenia są nie na miejscu, a moze miałam racje, zdemaskowałam go i teraz ma mnie gdzieś ?? No nic może cała sprawa sie jakoś wyjaśni... Cała ta sprawa tocząca sie w moim domu skłoniła mnie do poważnej refleksji dotyczącej małżeństwa. Naprawde mam już dość kłótni mojego brata z jego żoną. Dosłownie kłócą sie o byle gówno. Bywa tak że pięknie ze sobą wyglądają wtedy to wszystkim jest dobrze ale jak zaczynają to serdecznie mam ich dość. Czasami to mam ochote gdzieś uciec gdzie nie ma takich problemów, wziąść ze sobą wszystko co moje i zwiewać...ale moja szara rzeczywistośc na to nie pozwala, poprostu nie moge. Przecież ludzie mają większe problemy- brak kasy, chore dzieci, brak dachu nad głową, ale nie oni wolą sie pokłócić o nieumyte garki...Cholera ja już mam dosyć skóńcze tą szkołę, pokręce sie na studiach, zrobię jakąś specjalizacje a kase inwestuje w mieszkanie, może międzyczasie znajde miejsce na prawdziwą miłość, szczerą, otwartą, w której nie będzie żadnych nałogów bo tego nie zniose drugim razem. Nie pozwole żeby moje dzieci miały takie same życie jak ja- życie z ojcem którego nie ma..czy to ma sens..nie!!